Tyle zostało do końca szkoły. Wyłączając weekendy, święta, niewyjaśnione dni wolne i egzaminy.
Mam nadzieje na zbliżające się lato - późne zachody słońca, zimne napoje, odkrywanie nowych rodzajów muzyki, chłodne wieczory spędzane poza domem, ciepły deszcz... Napady kreatywności i chęci spotykania się z ludźmi, zapach dymu z grilla, wieczory filmowe najgorszych i najlepszych na świecie, książki.
Boję się tylko, że to nie wyjdzie. Że coś się zepsuje na amen, że w najlepszym wypadku będę oglądała samotnie "Sharknado" na maleńkim ekranie telefonu i nie dam rady nawet podnieść ołówka, żeby wyprodukować coś od siebie. Że moi przyjaciele już zapomnieli jak to jest, gdy leżysz na trampolinie w czyimś ogrodzie i patrzysz w gwiazdy. Że już nie będzie im się chciało szukać przygód w opuszczonych miejscach. Że usiądę z nimi i dojdę do wniosku, że już nie mamy ze sobą tyle wspólnego co rok temu.
Albo po prostu zrelaksuję się i pozbędę wszelakich oczekiwań.
Zero rozczarowań.
Co to jest to jest zero? Karolina?
ReplyDelete