Sunday, May 3, 2015

Strrraszny i magiczny dwór

Strrraszny i magiczny dwór

Niedawno, gdy byłam w Polsce, poszłam do Teatru Narodowego na operę Stanisława Moniuszki Straszny dwór. Z początku byłam bardzo zniechęcona, bo nie przepadam za śpiewem operowym, zwłaszcza w większych ilościach. Jednak po przedstawieniu wyszłam oczarowana. Po tym wieczorze, patrzę na operę innym okiem.

Gdy weszliśmy do budynku, byłam pod wrażeniem jego ogromu, piękna i uroczystej atmosfery. Przechodząc przez korytarze, oszołomieni blaskiem luster i żyrandoli, dotarliśmy wreszcie do swoich miejsc, (które znajdowały się na balkonie). Wszyscy byliśmy wyekwipowani w lornetki, z których podczas przedstawienia często korzystaliśmy.

Gdy rozsunęły się karmazynowe kurtyny, widok na scenie całkowicie przykuł moją uwagę. Trójwymiarowe dekoracje podkreślone dymem i grą świateł oszałamiały mnie. Po kilku chwilach zupełnie zatopiłam się w muzyce i operowa maniera śpiewu przestała mi przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, zaczęła mi się podobać.

Inscenizacja była dość klasyczna, ale z kilkoma nowoczesnymi szczegółami. Po pierwsze w każdej scenie obecny był malarz, który przenosił na płótna kolejne sceny. Nic nie mówił i nikt go nie zauważał, ale jego obecność była bardzo intrygująca. Po drugie, za każdym razem, gdy zmieniała się dekoracja, wciągał ją zabawny pan na rowerze.

Na przerwie czekała nas niesamowita niespodzianka. Przy każdej kolumnie stała piękna dziewczyna z tacą. Miały po dwa metry wysokości, śnieżnobiałe suknie do ziemi (musiały chyba stać na jakichś stołeczkach), złote włosy sięgające do pasa i z czarującym uśmiechem rozdawały równie śnieżnobiałe pralinki Rafaello. 

Wieczór spędzony na operze Straszny dwór był jednym z najbardziej magicznych, jakie przeżyłam. 

No comments:

Post a Comment