Monday, May 25, 2015

Koniec Matury

Urutl ucgk pksum uk umo impymwdc oltez dk szrfyt. Kskbm, oukym kdszrfytjc uk pncywszm dksuminc ezcoklmdc kd pmin P.
Pkwkdzcinm, Imjm

P.S Ocyn snc inc lnezr

Sunday, May 17, 2015

Z dawna wyczekiwany konkurs

Po miesiącach ćwiczeń i prób wreszcie przyszła oczekiwana chwila: konkurs młodych muzyków w Limburgu, czyli niedziela pełna wrażeń i bardzo męcząca. 

Brałam udział z chłopcem imieniem Christian, który dawniej chodził do naszej szkoły. On grał na skrzypcach a ja na pianinie. Od lutego ćwiczyliśmy drugą sonatę Haendla i opus 75 Dvoraka. 

Musiałam wcześniej przyjechać, by móc trochę poćwiczyć, ale nie za dużo, bo nie trzeba przesadzać z ćwiczeniem bezpośrednio przed występem. Moja nauczycielka od pianina opowiedziała nam historię o swoim błędzie: kiedyś, tuż przed samym występem grała bardzo dużo i ciągle jej się udawało. Lecz gdy przyszła jej kolej grać … wszystko zapomniała i wypadła fatalnie.
  
Gdy po schodach zeszli członkowie jury i ze zmarszczonymi brwiami zajęli swoje miejsca, nie było mi przyjemnie. Wyglądali tak, jakby zamierzali wszystkich krytykować. Podczas naszych występów trzymali nuty naszych utworów i sprawdzali czy dobrze gramy. 

Cudownie być pierwszym, bo można wtedy skupić się na słuchaniu innych, nie martwiąc się już o swój występ. Wszyscy grali ładnie, ale moim zdaniem najlepsi byli dwaj starsi chłopcy grający na pianinie i na wiolonczeli. 

Za nasz występ dostałam nagrodę, z której się strasznie cieszę: indywidualne warsztaty z profesjonalnym pianistą!

Sunday, May 3, 2015

Strrraszny i magiczny dwór

Strrraszny i magiczny dwór

Niedawno, gdy byłam w Polsce, poszłam do Teatru Narodowego na operę Stanisława Moniuszki Straszny dwór. Z początku byłam bardzo zniechęcona, bo nie przepadam za śpiewem operowym, zwłaszcza w większych ilościach. Jednak po przedstawieniu wyszłam oczarowana. Po tym wieczorze, patrzę na operę innym okiem.

Gdy weszliśmy do budynku, byłam pod wrażeniem jego ogromu, piękna i uroczystej atmosfery. Przechodząc przez korytarze, oszołomieni blaskiem luster i żyrandoli, dotarliśmy wreszcie do swoich miejsc, (które znajdowały się na balkonie). Wszyscy byliśmy wyekwipowani w lornetki, z których podczas przedstawienia często korzystaliśmy.

Gdy rozsunęły się karmazynowe kurtyny, widok na scenie całkowicie przykuł moją uwagę. Trójwymiarowe dekoracje podkreślone dymem i grą świateł oszałamiały mnie. Po kilku chwilach zupełnie zatopiłam się w muzyce i operowa maniera śpiewu przestała mi przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, zaczęła mi się podobać.

Inscenizacja była dość klasyczna, ale z kilkoma nowoczesnymi szczegółami. Po pierwsze w każdej scenie obecny był malarz, który przenosił na płótna kolejne sceny. Nic nie mówił i nikt go nie zauważał, ale jego obecność była bardzo intrygująca. Po drugie, za każdym razem, gdy zmieniała się dekoracja, wciągał ją zabawny pan na rowerze.

Na przerwie czekała nas niesamowita niespodzianka. Przy każdej kolumnie stała piękna dziewczyna z tacą. Miały po dwa metry wysokości, śnieżnobiałe suknie do ziemi (musiały chyba stać na jakichś stołeczkach), złote włosy sięgające do pasa i z czarującym uśmiechem rozdawały równie śnieżnobiałe pralinki Rafaello. 

Wieczór spędzony na operze Straszny dwór był jednym z najbardziej magicznych, jakie przeżyłam.