Gdy w trakcie ferii świątecznych wybrałam się z tatą na krótką wizytę do Polski, nie spodziewałam się, że wrócę bogatsza nie tylko we wspomnienia, ale również w pewną bardzo ciekawą rzecz.
Szliśmy sobie ulicą, przemarznięci do szpiku kości z powodu porywistego wiatru. Było już dosyć ciemno, słońce dawno schowało się za wysokimi budynkami, a śnieg skrzypiał nam pod stopami. Przez temperaturę poniżej zera oddech zamieniał się w parę, tak, że wszyscy wyglądali jakby paliło im się wnętrze buzi. Trzymałam moją siostrę za rękę, aby przynajmniej ta część ciała mi nie zamarzła i co jakiś czas mówiłam takie zdania jak "Ale zimno!" lub "Dlaczego musimy zwiedzać Warszawę? Przecież ja tu mieszkałam!" Słowem, niezbyt przyjemne warunki na spacer po mieście.
Gdy jednak przechodziliśmy obok Pałacu Kultury, zaświtał mi w głowie pewien pomysł. Wszyscy chcieliśmy zobaczyć trochę Warszawy, a nie siedzieć w domu, ale z drugiej strony nikt nie sprawiał wrażenia że podoba mu się przenikliwe zimno. Zaproponowałam, żebyśmy weszli do Pałacu, a gdy wszyscy się zgodzili, żwawym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Dopiero przed samym wejściem zastanowiliśmy się nad tym, co będzie w środku. Moja siostra, mieszkająca w Warszawie, oznajmiła, że teraz odbywa się Mustache, festiwal na którym debiutują młodzi (i nie tylko) projektanci, pisarze, artyści lub nawet kucharze i kucharki! Weszliśmy do środka, a tam ukazały się naszym oczom kolorowe stanowiska, z ubraniami, napojami i innymi rzeczami.
Po krótkim spacerze między różnymi stołami zobaczyliśmy wiele różnych ubrań, niektórych całkiem zwyczajnych, innych nieco bardziej szalonych. Spotkaliśmy również Osi Ugonoh, zwyciężczynię tegorocznej edycji Top Model i paru znanych nam projektantów. W pewnym momencie przykuła moją uwagę pewna bardzo osobliwa rzecz. Nie był to szalik, ani kaptur, ani też bluza. Podeszliśmy do pani, która je reklamowała. Po krótkim wyjaśnieniu, dowiedzieliśmy się że to, co trzymamy w ręce nazywa się "Mnishkha" (czyt. Mniszka) i nie jest to wcale jakiś tam zwykły kawałek materiału, lecz coś, co po odpowiednim zwinięciu może się stać zarówno bluzą, jaki szalikiem. Właściwie, pomyślałam, takie coś to by się mogło przydać. Przymierzyłam rozmiar, wybrałam kolor, zapłaciłam i oto stałam się właścicielką Mnishkhi.
Oto Mnishkha w użyciu:
A to dziewięć sposobów na jej noszenie:
Smartie
Mustache: http://www.mustache.pl/yard-sale
Mnishkha: http://www.mnishkha.com/Kapturoszale-mnishkha/grupa/0
fajny strój :)
ReplyDeleteAle ktoś wpadł na ciekawy pomysł! Nie wiem czy widziałaś, ale mają teraz takie ładne intensywne kolory https://www.showroom.pl/marki/352,mnishkha kusi oj kusi :-P
ReplyDelete