Sunday, March 29, 2015

Pisanie bez powodu

Podejrzewam, że każdy kiedyś próbował napisać książkę. Ja przynajmniej często zabierałam się do napisania wielkiego dzieła, marząc o sławie i karierze, po czym kończyłam na jednej stronie, składającej się z tytułu i mojego nazwiska. Ale wróćmy do tematu. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście istnieje taka rzecz jak "writer's block", czyli brak weny, albo bardziej fachowo zanik inwencji twórczej. Po przeczytaniu kilku artykułów, dowiedziałam się iż najlepszym sposobem na pokonanie owej przeszkody jest pisanie byle czego. Wydało mi się to bardzo dziwne a wręcz bezsensowne. Jeżeli nie ma się nic do napisania, nie warto pisać. Tak samo z rozmową. Wydaje mi się, ze większość z nas wyżej ceni krótka lecz sensowna dyskusję niż nie kończącą się wymianę zdań o pogodzie. Więc oto moje pytanie na dziś:

Czy warto jest pisać żeby pisać?

Friday, March 27, 2015

Chronofobia

Moje prywatne śledztwo przeprowadzone wśród rówieśników dowiodło, że mało uczniów szczerze cieszy się z przerwy wielkanocnych. Powody są róźne. Co prawda większość oddycha z ulgą na myśl o dwóch tygodniach bez uczęszczania do szkoły, ale jest to jedyny pozytywny askpekt nadchodzących ferii. Ci, którzy wyjeżdżają chcieliby zostać w domu, a ci, którzy zostają zamartwiają się dwoma tygodniami samotności. Jedni narzekają na obowiązek spędzenia świąt z krewnymi, inni na brak czasu z rodziną, kolejni zaś są wysyłani z dala od swoich bliskich. Skąd ten pesymizm? Odważam się stwierdzić, że szkoła nas wypaliła. Zmieniła szesnaście dni wolności, w 384 godziny zamartwiania się powrotem do szkoły. Moja diagnoza: chronofobia. Wszyscy jesteśmy nią w ESF zarażeni.

Thursday, March 26, 2015

Rozprawka na szybko

Piękny
Oryginalny
Lekki
Stary
Kreatywny
Interesujący

Miła
Artystyczna
Rozsądna
Twórcza
Ambitna

Lojalna
Inteligentna
Litościwa
Lubiana
Artystyczna 


                                                                                            Smartie
Lilla+Ełko

Monday, March 16, 2015

Białe szaleństwo

 W niedzielę, pierwszego marca, trzy autokary pełne rozwrzeszczanych dzieciaków wyruszyły w podróż z Frankfurtu do Rauris w austriackich Alpach. Było z nami dwadzieścia kilkoro zwariowanych, ale fajnych opiekunów. Wyjazd był fantastyczny; oprócz jeżdżenia na nartach mieliśmy dyskoteki, marsze z pochodniami i tym podobne rozrywki. Smartie i ja wypróbowałyśmy tym razem snowboard, było cudownie!

  Oto typowy dzień naszego wyjazdu: O siódmej rano budzi nas STRASZNIE denerwująca muzyka: szybkie wstawanie było wysoce wskazane, bo spóźnialscy polewani byli lodowatą wodą. Po szybkim śniadaniu wsiadamy do autobusu ze sprzętem narciarskim/snowboardowym w zgrabiałych dłoniach i jedziemy na stok. Dalej jest już tylko gorzej. Na dziesięć osób w naszej grupie połowa wypada z orczyka. Instruktorka próbuje się rozdwoić (albo i nawet roztroić), ale my przypominamy jej, że to niestety niemożliwe. Fikamy koziołki, wpadamy głową w śnieg, krótko mówiąc zabawa na całego. Gdy nasze umiejętności nie wystarczają, odpinamy snowboard i zjeżdżamy na nim na siedząco jak na sankach. Do domu wracamy wykończeni, ale po kolacji wraca nam energia... Po dyskotece kładziemy się do snu, wspominając miniony dzień.

 Podsumowując, bawiliśmy się świetnie. Mogłabym jeździć na takie wyjazdy co miesiąc.

Friday, March 13, 2015

Praca zespołowa

W Szkole Europejskiej trwa sezon pracy zespłowej. Wszystko od obchodzenia akcji charytatywnej "Red Nose Day" po projekty o deszczu kwasowym odbywają się w jednym miesiącu. Do tego jeszcze klasówki, kartkówki i praca domowa. Dla jednych ten okres ułatwia życie. Leniwi uczniowie trafiający do jednej grupy z pracowitymi, mają okazję do nieuczciwego wykorzystania wysiłku bliźniego. Lecz dla pracowitych to bardzo męczący czas, gdzie cała odpowiedzialnośc spada na jedną osobę. To wszystko pokazuje brak w edukacji czegoś,  czego szkoła nas nie nauchyła, a może nie jest w stanie nas do tego zmusic: pracy zespołowej. Mimo 10 lat edukacji w tym ośrodku, ani razu nie znalazłam się w grupie z równym podziałem pracy. Jednak ludzka natura nie może być zmieniona przez żadną instytucję. Pozostaję ztym smutnym wnioskiem na dziś.

Wednesday, March 4, 2015

Volvo

Dwa tygodnie temu, we środę obudziłam się o czwartej nad ranem i pojechałam na lotnisko w Warszawie, bo szóstej rano odlatywał mój samolot do Szwecji. Dwie godziny na lotnisku oraz godzina lotu, okiupione bólem brzucha. Po co to wszystko? Dla samochodu.
Około ósmej rano dotarliśmy do fabryki Volvo, gdzie czekał piękny, czarny pojazd gotowy do powrotu do Polski - nasz nowy samochód!
Cała podróż nie mialaby sensu, gdyby nie wycieczka po fabryce, na którą trzeba było czekac kolejne 3 godziny. Wreszcie nastała 12, przyjechał mini pociąg i zabrano nas do pierwszej hali.
Wszystkie modele składane są na tej samej lini, a wyprodukowanie jednej sztuki zajmuje 50 godzin. Najbardziej zdziwiło mnie, jak dużo ludzi tam pracuje. Wyobrażałam sobie, ze będzie tam góra robotów i maszyn, a tak naprawdę, to prawie do wszystkiego używa się ludzkich rąk. 
Po zwiedzaniu fabryki, odwiedziliśmy muzeum starych i przyszłych modeli. Ja zakochałam się w ciężarówkach, bo duże jest piękne!
Potem wrócilismy do Polski. Miałam wrażenie jakby nie było mnie przez 3 dni, a nie minęła nawet doba.
Dowiedziałam się wielu ciekawostek o samej firmie i miałam okazję zobaczyć poszczególne części naszego nowego samochodu, więc wycieczka ogólnie podobała mi się, a 7 godzin zmarnowanych na czekanie umilił mi szkicownik i tablet.