Thursday, December 21, 2017

Pierogi story

To taka nowa świecka tradycja. Pierogi, własnoręcznie robione. Dzięki uprzejmości Pani Patrycji.
Z mięsem. Z kapustą. Ruskie. Mąka, sól i ciepła woda. Farsz. Do wrzątku na minut pięć. Rozpływają się w ustach. Miam!
Oto fotoreportaż:
 

 

 
 
 
 

 
 
 


Tuesday, December 12, 2017

Powrót do Polski część 3

We Frankfurcie chodziłam do klasy z rocznikiem 2002, tu z kolei moi koledzy i koleżanki są ode mnie dwa lata starsi. Nie jest to tak straszne jak się obawiałam, gdyż oprócz sporadycznych żarcików, nikt nie daje mi odczuć tej różnicy wieku. Ludzie, oprócz datą urodzenia, nie różnią się niczym od tych we Frankfurcie, jako że i tu, i tam są osoby, z którymi od razu odnalazłam wspólny język, jak i te które samą swoją obecnością wprawiają mnie w zły nastrój (przepraszam za szczerość). Sprawa, która bardzo mnie martwi, jest liczba osobników płci męskiej w mojej klasie, gdyż wynosi ona dokładnie 5 (słownie: pięć). Dla porównania dodam, że dziewczyn jest pięć razy więcej! Na szczęście koledzy nadrabiają osobowością, chociaż nie pogardziłabym trochę większa ich ilością.

W Warszawie jako mieście odnajduję się świetnie. W przeciwieństwie do Frankfurtu jest wielka, co znaczy, że zawsze jest co robić, z kim się spotkać i dokąd pójść. Odkrywam powoli wszystkie małe kawiarnie i restauracje (polecam Pełną Parą przy Metrze Politechnika) oraz mnóstwo innych świetnych miejsc. Komunikacja miejska jest tu nieproporcjonalna do wielkości miasta, co z kolei jest atutem Frankfurtu. Ścisk w metrze o poranku napawa mnie nienawiścią do ZTMu, a autobusy stosujące wiecznie w korkach do reszty załamują. Za to liczna ilość kin, małych i dużych, teatrów i muzeów zdecydowanie poprawia humor. Stolica tętni życiem, a jej wszechobecna różnorodność prowadzi do bardzo urozmaiconego życia.

Powrót do Polski był ciekawym przeżyciem. Myślę, że ostatecznie dla mnie korzystnym. Zdecydowanie rozszerzył moją perspektywę, i tą naukową, i tą bardziej życiową. Poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, uczę się w. i, co zabrzmi lekko melodramatycznie, dowiedziałam się o sobie bardzo wiele. Poza tym Warszawa jest moim domem, tu mieszka duża część mojej rodziny, tu chodziłam do przedszkola, do podstawówki. Siedem lat w Niemczech było wspaniałym doświadczeniem. Będę dozgonnie wdzięczna za wszystkie przyjaźnie które zawarłam we Frankfurcie, a także za możliwość poznania innej kultury (i naukę w ESF, która jeśli chodzi w szczególności o języki dała mi bardzo wiele!). Wydaje mi się, że powrót do korzeni, za którymi jednak bardzo tęskniłam, był pomimo tego dobrym pomysłem. Oczywiście nie ma dnia, żebym nie myślała o ESF i o ludziach z Frankfurtu (dedykacja do Lilli która była moja inspiracja do tych postów).

Mam nadzieje, że zdołaliście przez to wszystko przebrnąć i było to dla Was jakkolwiek ciekawe.

Całuski z Warszawy :))))

P.S. W styczniu przyjeżdżam Was odwiedzić i odebrać obiecaną czekoladę!

Powrót do Polski część 2

Nauczyciele ewidentnie dzielą się na dwa obozy. Są pasjonaci swojego fachu, których powołaniem jest szerzenie wiedzy, ale też zapału i uśmiechu, wśród uczniów, jak na przykład pan profesor historyk. Z drugiej strony mamy osoby, które z braku laku wyładowały w szkole i za cel obrały sobie pozbawienie młodzieży jakichkolwiek chęci do życia (tutaj przykładów podawać nie będę). Patrząc na sprawę pozytywnie, to przez pryzmat tych drugich uczeń uczy się doceniać pierwszych. Na profilu pre-IB, na którym się znajduje, każdy przedmiot realizowany jest na rozszerzeniu, co potwierdza nakład materiału. Sprawdzian z polskiego, obejmujący zakres Biblii, wymaga nauczenia się m.in. 120 kontekstów (dzieło + autor), a kartkówka z biologii dotyczy tematów poruszanych na drugim roku medycyny. Po szoku, który przeżyłam w pierwszych tygodniach, gdzie poważnie rozważałam zmianę szkoły, nareszcie w miarę przyzwyczaiłam się do ilości pracy.

Nowe liceum zdołało w ciągu kilku miesięcy zmienić kompletnie mój plan na przyszłość. Z zagorzałego biolchema zmieniłam się w humana, a zamiast chemii i biologii zamierzam rozszerzać historię i angielski. Z zapałem wzięłam udział w (jak na razie) dwóch MUNach (Model United Nations, symulowane obrady ONZ), a w marcu wstępnie planuje wyjazd do Panamy na WorldMUNa, szukając na razie sponsoringu. Batory bardzo wspiera udział w wszelkich wydarzeniach pozaszkolnych, np. Unikatowym Festiwalu Offowym UFO, który organizuje, albo Szlachetnej Paczce, której z przyjaciółką przewodziłyśmy w naszej klasie. Do tego dochodzą liczne olimpiady przedmiotowe (ja biorę udział w angielskiej i niemieckiej), konkursy i projekty, dzięki czemu moje życie jest barwne i ciekawe, a także pełne nieprzespanych nocy i kawy, kawy, kawy.

Polskie liceum, tu już jako ogół, różni się tez bardzo sposobem nauczenia. O wiele popularniejsza jest tu metoda 3Z (zakuj, zalicz, zapomnij), a duża część lekcji prowadzona jest w formie wykładów. Oczywiście zdarzają się urozmaicenia, na przykład debaty na angielskim bądź strzelanie z wiatrówki na EDB, ale jednak przeważają lekcje pt. „nauczyciel mówi, uczniowie słuchają”. Zdarza się też (chociaż bardzo, bardzo rzadko) odpowiedź przy tablicy na ocenę, która jest czystym przejawem sadyzmu nauczyciela. Perełki polskiego szkolnictwa, w pozytywnym sensie, to na przykład zgłaszanie nieprzygotowania, czyli możliwość uniknięcia złej oceny za brak pracy domowej lub niepisania niezapowiedzianej kartkówki (na ogół przysługują 1 lub 2 nieprzygotowania na semestr, zależnie od ilości godzin przedmiotu w tygodniu) bądź duża elastyczność nauczycieli przy przekładaniu terminu sprawdzianów i kartkówek. Także pisanie popraw jest dla uczniów korzystne, gdyż pozwala na uzyskanie lepszej oceny niż tej otrzymanej z pierwszego testu.

(c.d nastąpi)

Powrót do Polski część 1

Hej kochani!

Chociaż minęło już dobrych kilka miesięcy od mojego ostatniego posta, pamięć o Zdiśku trwa dalej, uplasowana w mojej głowie gdzieś między cechami kultury średniowiecznej a procesem mejozy w komórkach haploidalnych.

Jak może niektórzy zdążyli się zorientować, w lipcu opuściłam po raz ostatni gmach naszej wspaniałej ESF, aby we wrześniu móc przekroczyć progi II LO im. Stefana Batorego w Warszawie. Od tamtego momentu moje życie zmieniło się o 180 stopni, wiec chciałam podzielić się z Wami moimi przeżyciami, przygodami i przemyśleniami.


Moja egzystencja obraca się wokół ostoi wiedzy i nauki, którą jest Liceum Batorego. Nie sposób by mi było oddać w pełni klimatu tej szkoły choćby i w całej książce. Piękny budynek, liczący prawie sto lat, był alma mater dla takich wybitnych osobistości jak Witold Lutosławski, Krzysztof Kamil Baczyński, czy Rudy, Alek i Zośka (bohaterowie książki Kamienie na Szaniec!), a dumę z tego powodu czuć na każdym kroku, chociażby w postaci tablic upamiętniających naszych bohaterów. Architektonicznie Batory jest zupełnym przeciwieństwem ESF, gdyż brak w nim szkła, betonu i nowoczesnych sprzętów, a dominują raczej drewno, czerwone zasłony i projektory, które swój czas świetności mają dawno za sobą. O dobrobyt cyklinowanych podłóg dbają cudowne panie woźne, które nie mają oporów przed wysłaniem do dyrektora, jeżeli nieszczęśnik zapomni zmienić butów na te szkolne.

(c.d nastąpi)