W Warszawie jako mieście odnajduję się świetnie. W przeciwieństwie do Frankfurtu jest wielka, co znaczy, że zawsze jest co robić, z kim się spotkać i dokąd pójść. Odkrywam powoli wszystkie małe kawiarnie i restauracje (polecam Pełną Parą przy Metrze Politechnika) oraz mnóstwo innych świetnych miejsc. Komunikacja miejska jest tu nieproporcjonalna do wielkości miasta, co z kolei jest atutem Frankfurtu. Ścisk w metrze o poranku napawa mnie nienawiścią do ZTMu, a autobusy stosujące wiecznie w korkach do reszty załamują. Za to liczna ilość kin, małych i dużych, teatrów i muzeów zdecydowanie poprawia humor. Stolica tętni życiem, a jej wszechobecna różnorodność prowadzi do bardzo urozmaiconego życia.
Powrót do Polski był ciekawym przeżyciem. Myślę, że ostatecznie dla mnie korzystnym. Zdecydowanie rozszerzył moją perspektywę, i tą naukową, i tą bardziej życiową. Poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, uczę się w. i, co zabrzmi lekko melodramatycznie, dowiedziałam się o sobie bardzo wiele. Poza tym Warszawa jest moim domem, tu mieszka duża część mojej rodziny, tu chodziłam do przedszkola, do podstawówki. Siedem lat w Niemczech było wspaniałym doświadczeniem. Będę dozgonnie wdzięczna za wszystkie przyjaźnie które zawarłam we Frankfurcie, a także za możliwość poznania innej kultury (i naukę w ESF, która jeśli chodzi w szczególności o języki dała mi bardzo wiele!). Wydaje mi się, że powrót do korzeni, za którymi jednak bardzo tęskniłam, był pomimo tego dobrym pomysłem. Oczywiście nie ma dnia, żebym nie myślała o ESF i o ludziach z Frankfurtu (dedykacja do Lilli która była moja inspiracja do tych postów).
Mam nadzieje, że zdołaliście przez to wszystko przebrnąć i było to dla Was jakkolwiek ciekawe.
Całuski z Warszawy :))))
P.S. W styczniu przyjeżdżam Was odwiedzić i odebrać obiecaną czekoladę!
Marto!
ReplyDeleteDziękuję za Twój bardzo ciekawy trzyczęściowy wpis, czekolada czeka i cała polska grupa. Wpadaj do ESF!