Thursday, January 21, 2016

czytanie styczniowe 2016

W programie tematyka zimowa:  wiersz Brzechwy o zimowych problemach Kaczek, zagadki zimowe oraz bajka A.Tołstoja, Rękawiczka, znana również jako Czyj to domeczek? - podobała się tak bardzo, że trzeba było powtarzać ją aż dwa razy...... G R A T U L A C J E, Natalia!















Sunday, January 17, 2016

Star Wars 7



Poszedłem wczoraj z kolegami na najnowszy film Star Wars 7.  Na początku filmu niewiele się działo, bo tylko przedstawiali postacie. Dopiero później rozkręciła się akcja, gdy Sythi porywali dobrych. Anikin Skywalker w poprzednim filmie zaginął, w tym filmie wspominają to i go poszukują. W czasie poszukiwań Sythi próbują zatrzymać Jedi, żeby nie znaleźli Anikina Skywalkera. W środku filmu była przerwa techniczna,  podczas  której się nudziłem, bo nie wiedziałem co robić. Film był bardzo fajny. Według mnie końcówka filmu była najlepsza, kiedy Jedi znajdują Anikina Skywalkera lub kiedy wielki Death Star eksploduje.  Podobało mi się też, kiedy dobzi walczyli ze złymi, ponieważ były niezłe efekty specjalne. Oglądałem ten film w 3D, co potęgowało  te efekty. Słyszałem, że pod koniec roku wejdą do kin dwie następne części  Star Wars. Chciałbym  je obejrzeć.

Friday, January 15, 2016

Ile osób dziś umarło?

Ściągnęłam ostatnio aplikację BBC, usunęłam aplikację facebooka, tak żeby wykorzystywać czas choć trochę pożyteczniej. Dostaję wiadomości non stop, jestem ze wszystkim na bieżąco.

Ale chyba nie jestem na to gotowa. Nie jestem gotowa na czytanie o tym, co się dzieje na całym świecie. Gdzie umierają ludzie. Gdzie giną zwierzęta. Gdzie prowadzone są wojny. Gdzie nie jest bezpiecznie. Gdzie niszczone są lasy.

Czy nieświadomość naprawdę jest błogosławieństwem? Czy powinnam była zostać przy codziennym przeglądaniu otchłani facebooka? Tak po prostu, żeby zmarnować czas? Nie wykorzystywać za dużo umysłu, nie wykorzystywać za dużo empatii. Czy byłoby to lepsze?

Thursday, January 14, 2016

O świadomości

Każdy dzień zbliża nas do nieuniknionej śmierci i zapomnienia. Prędzej czy później trzeba się z tym pogodzić. Trzeba uświadomić sobie o tym, że nasze przewagi, talenty i cechy szczególne są nieistotne lub wkrótce będą nieistotne. Nas żywot jest niepewny, tym bardziej to, co stanie się po jego kresie. Jedyne, czego możemy być pewni, to nasze myśli. Nie to co myślimy, lub o czym, ale samo myślenie jest pewne. Czy nie lepiej żyć nieświadomie  w świecie wyobraźni zamiast pogodzić się z prawami natury i stracić powód do życia? Prawdopodobnie tak. Ponieważ mało ludzi odnajduje sens własnego życia, będąc świadomymi kruchości własnej egzystencji. Do tego służy nam umysł, odwracając uwagę od percepcji rzeczywistości i zakrywając naszą świadomość samozakłamaniem.

Dziecko jako temat rozmowy

Bycie rodzicem jest trudne. Jest to fakt, który można stwierdzić bez wcześniejszego doświadczenia. To czy dziecko zalicza się jako "udane" zależy od oczekiwań społeczeństwa, lecz nawet wtedy można się martwić o stopień udania, zmarnowany potencjał, o własne niespełnione aspiracje lub stracenie całego sukcesu przez jeden głupi błąd. Opiekun poświęca czas, pieniądze, myśli, czyny - ogromną część swego życia dla dziecka. Tym bardziej spełnianie swojej roli bywa trudne, a właściwy sposób jest kompletnie nieokreślony. Trzeba radzić sobie z krytyką własnych dzieci i wszystkich wokół.
Powracając do uciążliwości samego posiadania dziecka, pomaga ono także w sytuacjach społecznych. Dziecko staje się łącznikiem do nowych znajomości,zajęć, spostrzeżeń i doświadczeń, powodem do dumy lub zmartwień. Pojawia się jako postać płaska lub wielowymiarowa, wiecznie źle zrozumiane albo niewłaściwie przedstawiona. Jako ludzie, większość życia spełniamy w przekonaniu o swojej unikalności, której nikt inny nie rozumie. Często nawet sami siebie nie rozumiemy.
Mimo niepewności co do własnej osoby, wiara w błędną interpretacje własnej osoby przez kogoś innego doprowadza nas do szału. Jak można o mówić o czymś czego się nie rozumie? Jak można być nieświadomym własnego braku zrozumienia? Wolałabym być nikim, niż tematem rozmowy.

Ferie zimowe?




W tym roku spędziłem święta na Gran Canarii, jednej z Wysp Kanaryjskich z rodzicami i bratem. Lecieliśmy linią Ryanair, a odlot mieliśmy z lotniska Frankfurt Hahn od razu w pierwszą sobotę ferii. Od razu jak wylądowaliśmy,  na lotnisku to odebraliśmy bagaże i wypożyczyliśmy samochód. Pojechaliśmy wtedy odebrać klucze do apartamentu. Nasz apartament był całkiem fajny. Była w nim choinka i ozdoby świąteczne, co nadawało nastrój świąteczny. Zjadłem kolację, a potem położyłem się spać.
Następnego dnia  poszliśmy nad morze i spacerowaliśmy długo po plaży. Innego  dnia poszliśmy do parku Palmitos, który był jak zoo. Oglądaliśmy tam pokazy z różnymi zwierzętami, np. z delfinami, papugami, orłami i ptakami egzotycznymi. Najbardziej podobał mi się pokaz z papugami, bo był bardzo śmieszny: papugi liczyły, malowały pędzlem, zjeżdżały ze ślizgawki, jeździły na rolkach, rowerze i wciągały flagę. Pokaz  z orłami był dosyć fajny, bo wypuszczali je do dalekiego lotu w górach, a potem je nawoływali. Dowiedziałem się trochę o tych ptakach, a jeden orzeł nawet usiadł mi na głowie. Pokaz z ptakami egzotycznymi też był śmieszny. Jeden ogromny ptak naśladował  chód pracownika parku, co było zabawne. Inny ptak rozprawiał się z gumowym wężem  waląc nim  o ziemię, co było komiczne. Pokaz z delfinami był super, bo pokazywali różne sztuczki np. delfiny skakały wysoko w górę, wyławiały ludzi z wody, grały w piłkę i tańczyły z trenerkami. Oprócz pokazów też oglądaliśmy wiele innych zwierząt.
Kolejnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę w góry, ale nie czułem się za dobrze, ponieważ źle znoszę jazdę serpentynami górskimi i musieliśmy wracać do apartamentu autostradą. Robiliśmy też wycieczki do różnych miasteczek i na różne plaże, gdzie kąpałem się w morzu. Czasami też chodziliśmy na wydmy, gdzie czułem się jakbym był na pustyni, szczególnie jak mijały nas wielbłądy. Przez cały pobyt świeciło słońce i było bardzo ciepło.
Gdy zostawaliśmy w ośrodku to graliśmy w tenisa, piłkę lub leżałem w hamaku. Wieczorami graliśmy w gry lub oglądaliśmy filmy i czytałem książki.
30 grudnia przylecieliśmy do Frankfurtu.

Wednesday, January 13, 2016

Moje trzy zwierzaki

Ja mam trzy zwierzaki, dwa koty i jednego psa. Lokalizacja mojego psa to Polska, u mojej babci. A moje dwa koty są ze mną w domu. Rasa mojego psa to: Labrador Retriever. Kraj pochodzenia tej rasy to UK. Nazwa rasy pochodzi od półwyspu Labrador w Kanadzie, oraz od angielskiego czasownika "to retrieve" (przynosić), co wiąże się z zadaniami, jakie spełniają w myślistwie.
Jeden z moich kotów to Maine Coon, a drugi to kot Birmański.
Ten wielki to Mervin. Jego rasa pochodzi z Ameryki Północnej. Koty rasy maine coon wyróżnia wielkość (są jednymi z największych kotów domowych), inteligencja i żywiołowość. Jedna teoria głosi że występowały one dziko w stanie Maine skąd wzięły swoją nazwę. Człon nazwy „coon” odnosi się do popularnej teorii, że są one wynikiem skrzyżowania kota domowego z szopem praczem. Chociaż pręgowany Maine Coon ze swoim pełnym ogonem wygląda jak szop pracz, połączenie takie genetycznie byłoby niemożliwe. Inna teoria głosi że wikingowie zabrali koty norweskie ze sobą i że skrzyżowały się z miejscowymi kotami.


Ten mały nazywa się Max. To kot birmański. Pochodzi z Myanmar (Burma). Są legendy o tym kotu, W rzeczywistości koty te uzyskano w ramach francuskiego programu hodowlanego z użyciem kotów europejskich krótkowłosych, kotów syjamskich i perskich.
Więcej można przeczytać na https://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_birma%C5%84ski i https://pl.wikipedia.org/wiki/Maine_Coon

Tuesday, January 12, 2016

Instruktaż do ułatwienia mi życia

Parę tygodni temu, zgłosiłam się na pomoc w edycji bloga "od kuchni". Żałuję tej decyzji, ale nie mogę już nic na to poradzić, bo to bardzo nie miłe by się nagle wycofać. Dlatego Współtwórcy Zdziśka, proszę was o pomoc. Następnym razem jak będziecie pisać posta to spójrzcie się w prawo ekranu, a tam ujrzycie tajemniczy napis- "Etykiety", lub "Labels". Kliknijcie na niego, a wtedy ujrzycie listę imion, wybierzcie swoje i... Gotowe! W taki oto prosty sposób nie będę musiała edytować każdego postu, a blog nadal pozostanie w świetle swej świetności.

Wiersz biały

Tak jak obiecałam: wiersz zainspirowany lekcjami o środkach stylistycznych w poezji. Zamysł był taki żeby użyć jak najwięcej metafor, symboli, powtórzeń, porównań, oksymoronów, itp... Mam nadzieję że się wam spodoba! Komentujcie swoje interpretacje :)


Wiersz biały


Wiersz biały
jak śnieg o styczniowym poranku.
Jak chmury na czystym niebie
wśród nich ptaki - też białe
co sączą lekkość z północnych gwiazd.


Wiersz biały
jak perły o wysokim połysku.
Jak biała wydaje się twoja skóra
na tle winnego swetra
i czerni błyszczących oczu.


Wiersz biały
dla ciebie go wyskrobie,
dla ciebie najmilsza,
dla ciebie gdzieś tam w świecie.
 

Powirujmy jeszcze chwilę
na surrealnym parkiecie.
Tobie przesyłam
Pozdrowienia z białej sali.

Friday, January 8, 2016

Koniczynka 427


Ostatnie 2 tygodnie były dla mnie całkiem intensywne. Byłam w Warszawie, a właściwie w Michałowicach, gdzie sie wychowałam. Prawie codziennie się z kimś spotykałam, wychodziłam, coś robiłam, ale na tle wszystkich wydarzeń, najlepiej zapamiętałam sytuację, która wydarzyła się podczas Sylwestra. 
Około 17 przyjechałam do Julii do domu, a około 19, jej rodzice zostawili Julię, Wikę i mnie same. W trzy osoby, udało nam się spalić 2 garnki,  zepsuć miskę i zrobić jeszcze wiele więcej niebezpiecznie głupich rzeczy. Wszystko zaczęło się od tego, że na nasz przyjazd, Julka przygotowała karmelki. Zwykle plamki z cukru i wody, które bardzo nam (szczególnie mi) zasmakowały. Julia zaproponowała, żebyśmy zrobiły więcej, bo i tak miałyśmy jeszcze 5 godzin do północy. Wsypałyśmy szklankę cukru i szklankę wody do garnka i włączyłyśmy kuchenkę. Miało się to gotować bardzo długo, więc wyszłyśmy do innego pokoju. Po około 20 minutach, jedna z nas poczuła smród spalonego karmelu. Wszystkie panikując, wbiegłyśmy do kuchni, a tam czekała na nas czarna, dymiąca się bulwa wystająca z garnka. Julka włącza okap, Wika otwiera okna, a ja wszystko nagrywam. Bierzemy garnek na dwór i same też wychodzimy, bo w domu nie dało się oddychać od dymu. Kiedy kuchnia się trochę wywietrzyła, wróciłyśmy do środka, a ja wzięłam patyczek od szaszłyka i zaczęłam dźgać tą czarną, kruchą rzecz. Łamała się całkiem łatwo, więc z pomocą Wiktorii wyjęłyśmy większość łyżką do siatki z biedronki i zostawiłyśmy to w kuchni do rana. Po tym zdarzeniu nadal chciało nam się karmelków, więc podjęłyśmy kolejną próbę, tym razem zostając w kuchni. Udało się i karmelki były pyszne.


Tuesday, January 5, 2016

Wybór przedmiotów, czyli przyszłości

Wróciłam dzisiaj ze szkoły do domu w dziwnym stanie. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli, serce biło w przyśpieszonym tempie, a nogi były obolałe od długiego stania. A to wszystko z powodu tak zwanej "giełdy przedmiotów".

Dla nas, uczniów S3, najgorętszym tematem rozmów oraz powodem wielu nieprzespanych nocy jest wybór przedmiotów na przyszły rok. Na każdej przerwie, dłuższej czy krótszej, wszędzie wokół można usłyszeć pojęcia takie jak "matma sześć' lub "rzucę sztukę". Jest to główny problem w naszym szkolnym  życiu. Wiem, że niektórzy jesteście już starsi i mądrzejsi, ale postarajcie się zrozumieć jakim wielkim to jest dla nas krokiem. Do tej pory mieliśmy tylko znikomy wkład w nasze plany lekcji, wszystko było ustalone i niezmienne, a my podążaliśmy ślepo za głosem rodziców i nauczycieli. Teraz zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, a przed samym w niej wylądowaniem zostało nam uświadomione, że każdy nasz wybór może zadecydować o naszej przyszłości. Wiem również, że pamiętacie ten sam moment, i że z perspektywy czasu wydaje to się Wam nic nieznaczącą błahostką, szczególnie jeśli wybieraliście już przedmioty maturalne, ale uwierzcie mi. Dla mnie to nie są łatwe decyzje do podjęcia.

Nie będę się wdawać w szczegóły, bo po pięciu minutach wszyscy by spali, ale u mnie absurdalną walkę toczą takie lekcje jak ekonomia, łacina i francuski. Wybrałam za radą nauczyciela zaawansowaną matematykę, więc cieszę się, że przynajmniej tym nie muszę się zbytnio przejmować. Mam także odrobinę ułatwione to wyprofilowanie, ponieważ wiem że wiąże moją przyszłość z przedmiotami ścisłymi (myślę o medycynie lub biochemii). Niektóre z moich przyjaciółek nie mają w ogóle pomysłów na studia, co jest zrozumiałe jak na trzynaście lat, jednak przeszkadza im bardzo w wyborze. Są przypadki w których uczniowie wahają się pomiędzy architekturą a lingwistyką, a inni nie wiedzą co lepsze, inżynieria czy historią sztuki.

Racjonalnie myśląc, rozumiem że powinnam się kierować tylko i wyłącznie tym co ja chcę zrobić i w czym jestem dobra. Niestety, wciąż podświadomie zastanawiam się, co wybiorą moje przyjaciółki, albo czy mam zrezygnować z przedmiotu ze względu na nauczyciela. Z jednej strony nie ma sensu uczyć się przedmiotu którego się szczerze nienawidzi ze względu na towarzystwo, ale z drugiej wiem że w przypadku wahania pomiędzy jedną opcją a drugą szalę może przeważyć koleżanka. Dlatego staram się balansować pomiędzy rozsądkiem a sercem.

Piszę to bardziej dla siebie, ale każdy może skorzystać z moich jakże mądrych rad. Nie przejmujcie się więcej niż powinniście takimi sprawami. Z jednej strony szkoła, studia, a potem kariera są ważne, ale nie można tracić na nie zdrowia. Zawsze znajdzie się jakaś możliwość żeby coś zmienić, szczególnie na tak wczesnym etapie. A poza tym, niech moi rówieśnicy spojrzą na to tak: za rok przyjdzie czas na poważniejsze decyzje.*



*czytać co rok

Monday, January 4, 2016

Święta w Polsce

Tuż przed Świętami w poniedziałek przyjechaliśmy do Płocka. Podróż była bardzo długa, aż 12 godzin, ale ją przetrwaliśmy.

Następnego dnia pojechaliśmy do Warszawy do Teatru Wielkiego na balet, " Dziadek do Orzechów i Król Myszy". Było tak magicznie i wspaniałe, tańczyli tak profesjonalnie i pięknie. Ta opowieść jest o małej, siedmioletniej dziewczynce która śniła, że... Musicie sami zobaczyć balet albo przeczytać książkę. Moja siostra tańczy ten taniec w klasie baletowej.

W czwartek była Wigilia. Spędzaliśmy ją z moimi dziadkami, moją ciocią i wujkiem oraz z moimi kuzynami , bliźniakami. Dostaliśmy bardzo dużo prezentów pod choinkę. 


Pierwszego dnia świąt zostałyśmy w domu. Nie mogliśmy się nacieszyć prezentami, które dostałyśmy od Świętego Mikołaja. Ale drugiego dnia świąt pojechaliśmy do mojego taty dalszej rodziny. Ja nikogo nie poznałam, chociaż wiele razy spotkałam ich, gdy byłam mała. Zrobiłam wspólne zdjęcie, żebym zapamiętała wszystkich.


W poniedziałek moi rodzicie kolejny raz pojechali do Warszawy, a ja z siostrą i z dziadkiem, ciocią, wujkiem i bliźniakami poszliśmy do nowego placu zabaw w okolicy i się bawiliśmy. Po południu ja i moja siostra poszliśmy do Julii, sąsiadki z na przeciwka i mojej dobrej koleżanki. Ona ma 16 lat, a jej brat 10. Julia bardzo ładnie rysuje, miała swoją wystawę w galerii handlowej w Płocku. Niestety nie mogliśmy odwiedzić jej wystawy, gdyż byłyśmy w Niemczech w tym czasie, ale obejrzałam jej dzieła sztuki w domu. Były przepiękne!


Byłam tak zainspirowana Julii malarstwem, że chciałam znowu malować. Kilka lat temu uczęszczałam szkołę malarstwa we Frankfurcie, ale przestałam... Następnego dnia pojechaliśmy do empiku, kupiliśmy różne rzeczy potrzebne mi do rysownia! Byłam tak pod ekscytowana - zaczęłam znowu malować!

W środę wyruszyliśmy w drogę powrotną do Niemiec... Wciąż wspominam moje wakacje w Polsce!

Sunday, January 3, 2016

Cierpliwy kopista przy pracy

Niedawno byłam w Muzeum Narodowym w Warszawie i gdy przechodziliśmy obok Bitwy Pod Grunwaldem Jana Matejki, zauważyliśmy, że obok fragmentu z Konradem Białym siedzi młody artysta i kopiuje ten fragment. Zaciekawieni, podeszliśmy do niego i zapytawszy się o to co robi, dowiedzieliśmy się, że to jest student z ASP (Akademii Sztuk Pięknych). Okazało się, że jest to załącznik do jego dyplomu ukończenia akademii. Kopiuje ten obraz po kawałku i zamierza skopiować cały. Dowiedzieliśmy się też, że gdy obraz będzie skończony to nie sprzeda go i nie ma planów komercyjnych. Użyje go do celów artystyczych, ale nie chciał zdradzić dokładnie jakich. 

Na mnie wielkie wrażenie wywarło to, że cała praca zajmie mu według planu trzy lata! Każdego dnia tak malować i malować... Co za cierpliwość! Odchodząc, życzyliśmy mu szczęścia. Wyszłam z tej Sali zainspirowana.