Saturday, December 5, 2015

Łyżwy

Tydzień temu pojechałem na łyżwy z bratem i mamą do Frankfurt Eissporthalle. Na początku jeździliśmy w hali, bo na dworze mocno padał deszcz. Kiedy deszcz już tylko kropił wyszliśmy na dwór, ale jeździliśmy w kapturach. Na początku nie szło mi za dobrze, bo nie jeździłem długo, ale potem jeździłem coraz szybciej i lepiej. W przerwach oglądaliśmy mecz hokejowy, w którym grały Frankfurt Löwe z drużyną z Berlina. Wygraliśmy 8-0 z Berlinem. Po paru godzinach  poszliśmy na obiad, zjadłem hamburgera z frytkami. Uwielbiam takie jedzenie.  Podobał mi się ten wyjazd na łyżwy,  myślę, że był super.

Thursday, December 3, 2015

1. grudnia

Wiem, że powinnam była 'zapostować' do bloga we wtorek, ale nie miałam czasu. Więc będziemy udawać, że dzisiaj jest wtorek, pierwszego grudnia.

Jestem tak podekscytowana, bo jest już grudzień,  24 dni i są już Święta!!!

Chciałam jeszcze zapytać czy już napisaliście list do Św. Mikołaja? Ja już napisałam i muszę powiedzieć, że mam bardzo długą listę. Wiem, że jest za długa nawet dla samego Św. Mikołaja... ale liczę na to, że dostanę cześć moich wymarzonych rzeczy.

W dodatku, dzisiaj się zaczyna adwent - mogę otworzyć pierwsze drzwiczki do kalendarza adwentowego. I jeszcze 24 razy otworzymy je w tym roku.

Pytania:

1. Czy napisaliście list do Mikołaja. Jeśli tak, podaj trzy (albo nawet więcej) przykładów z twojej listy.
2. Co otrzymaliście w pierwszy dzień adwentu?

Napiszcie proszę komentarz.

Amelka

Minecraft

Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o mojej ulubionej grze Minecraft.

Minecraft - to popularna gra komputerowa w której zaczynasz z niczym i musisz przeżyć oraz stawać się coraz lepszym. Gra została stworzona przez  Markusa Perssona (Markus Alexej Persson (Notch)). Z pieniędzy zarobionych ze sprzedarzy gry założył firmę - Mojang AB. Pierwsza wersja testowa gry została wydana 17 maja 2009 roku. Natomiast wersja Beta (ulepszona ale nie dokończona) - 20 grudnia 2010 roku. Oficjalna data premiery gry to - 18 listopada 2011 roku.
W połowie września 2014 roku, firma Mojang AB została zakupiona przez Microsoft za kwotę 2,5 mld dolarów amerykańskich.

Minecraft jest teraz bardzo popularny. Ponad 8 milionów egzemplarzy zostało sprzedanych.

Gra ma wielu wielbicieli. Co takiego im się w nie podoba? Trudno to opisać. Jednym podoba się funkcja tworzenia świata, innym podoba się sztuka przetrwania, a jesze innym same potwory. Mogę tylko powiedziec co mi się podoba w tej grze: tworzenie i przetrwanie oraz funkcja grania z przyjaciółmi online.


Na koniec mogę dodać ciekawostkę: naukowo dowiedziono, że grający w Minecraft'a radzą sobie lepiej z matematyką i przedmiotami ścisłymi w życiu realnym.

Monday, November 30, 2015

Tydzień ze szkołą z Culham

Witajcie,


Chciałabym Wam na początek tylko powiedzieć, że na fioletowo pisze Lilla (ja:D) a na różowo Marta (bo to może być trochę mylące).

Tydzień wymiany z Culhamem, szkoła Angielską, był zupełnie inny niż zwykłe tygodnie. Pełen był prób, stresu i nowych przyjaźni. Obie zaprzyjaźniłyśmy się z wieloma gośćmi z Anglii, częściowo dlatego, że mieszkali w domach naszych przyjaciółek. Ja nikogo nie wzięłam (w przeciwieńswie do Marty) i teraz bardzo tego żałuję. Mimo to było super, powinniśmy robić takie wymiany częściej.


W ramach wymiany została mi przydzielona dziewczyna z Culham, która mieszkała u mnie w domu przez tydzień. Nazywała się Lily-Mae i muszę przyznać, że bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, jak na taką krótką znajomość, która zaczęła się w poniedziałek o 20tej. Razem z koleżankami stałyśmy na dworze, zmarznięte ale przepełnienione energią i zestresowane nadchodzącymi dniami. Gdyła zamieniałyśmy poglądy o tym, czy w Anglii jedzą makaron, daleko na horyzoncie pojawił się zarys autokaru. Po kilkunastu chaotycznych minutach, krzykach i próbą znalezienia się w tłumie, byłyśmy obie w samochodzie z moją mamą. Muszę przyznać, że pierwsze chwile nie były tak zachwycające jak się spodziewałam. Rozmowa niebyt się kleiła, koleżanka zmęczona odpowiadała monosylabami a ja starałam się ostrzec ją przed zwariowanym psem (co z perspektywy czasu nie było najlepszym tematem rozmowy). Na szczęście była to krótka podróż, a w domu, gdy Mama pojechała gdzieś dokądś po coś, Lily-Mae bardzo się rozluźniła. Rzuciła paroma żartami a nawet wybaczyła mi moją nieumiejętność podgrzania makaronu, mówiąc że zimny też jada.


Myśle, że dobrym pomysłem było przydzielenie jej własnego pokoju. To postawiło między nami pewną (pozytywną) barierę, i w odróżnieniu od niektórych koleżanek nie miałyśmy siebie dość już po pierwszej nocy. Zapewniło jej to też prywatność i łatwiej mi było wyczuć, kiedy chciała już zostać sama. Tak właśnie pierwszego dnia dała mi znać, co uwolniło mnie od przymusu taktownego wyczucia i za co byłam jej bardzo wdzięczna, że chce isć spać. Następnego dnia wstałyśmy rano, oprowadziłam ją po okolicy, przy czym się zgubiłam, i pojechałyśmy do szkoły. W szkole odbywały się próby, zaś po szkole grupa z Culham miała wycieczki. I tak codziennie, z lekką alternacją pomiędzy celami wycieczek i godzinami prób. Aż do koncertu.


W czwartek o 19:00 wszyscy czekaliśmy już w napięciu za kurtyną. Nauczyciel od muzyki dał nam znak i weszliśmy do sali rozbrzmiewającej oklaskami. Orkiestra siadła na swoich miejscach, po czym zaczął się koncert pełen emocji. Tym razem publiczność była większa niż zwykle, bo oprócz rodziców byli też goście z Culham. Jednak na scenie i tak nie miało to znaczenia, bo byliśmy oślepieni światłami reflektorów i nie widzieliśmy widowni. Jedyną różnicą było to, że owacje były szczególnie gorące. Gdy śpiewały połączone chóry na scenie był prawdziwy tłok.
Marta i ja występowałyśmy w orkiestrze, w chórze i również w naszym własnym zespole. Chór z Culhamu śpiewał po prostu genialnie, a najbardziej podobała nam się ich interpretacja ‘Bohemian Rapsody’. Porównałam ją z orygilnalną wersją Queen’u i osobiście bardziej podobała mi się wersja Culhamu! Oprócz tego były też inne występy (nie tylko z ich szkoły), które też świetnie wypadły. Ogólnie, koncert i wymiana były bardzo udane i było nam smutno, że już następnego dnia odjeżdżają. Po tych kilku godzinach grania na instrumentach, śpiewania i męczącego stania na scenie, wróciliśmy do domu zmęczeni ale zadowoleni.

Marta i Lilla

Sunday, November 29, 2015

Dom

Koleżanka, zapytała się mnie ostatnio, czy podoba mi się w tym mieście. Odpowiedziałam szczerze, że nie, nie lubię tu mieszkać.
Na to ona- No to co ja mam powiedzieć, jak mieszkam tu od 12 lat.

To sprawiło, że zaczęłam się nad tym zastanawiać. Niemcy to jej dom, tu się urodziła, wychowała i nigdy się nie przeprowadziła, to dlaczego ich nie lubi? Mimo, że nie mieszkała nigdzie indziej, to nadal nie czuje się we Frankfurcie jak u siebie. Nie ma żadnego miejsca do którego może wrócić, od zawsze tu chodziła do szkoły, a nadal nie lubi tego miejsca. Zapytałam się jej, skoro nie Niemcy, to jaki kraj jest jej "domem"?
- Portugalia.
Ale, ona spędza tam tylko 1.5 miesiąca rocznie. W Portugalii nie ma żadnych przyjaciół, ani mieszkania, a mimo to uważa ten kraj za jej dom.
Zapytałam się jej jaka jest jej narodowość:
- "I don't have one, I'm multinational. But if I had to choose one then I'm Italian."
Czuje sie bardziej Włoszką niż Portugalką, a mimo to nie uważa że Włochy to jej dom. Dlaczego Portugalia? Albo inaczej, czemu nie Niemcy? Chyba nawet ona nie zna odpowiedzi.

Wydaję mi się, że ona tak naprawdę, nie ma porównania. Nie wie jak to jest, prowadzić codzienne życie w Lizbonie. Wie jak wyglądają wakacje i chyba kusi ją ta letnia sielanka, kiedy przez półtora miesiąca leży na leżaku na plaży. Co jak co, to w Niemczech jest szczęśliwa, widać to. Jest już przyzwyczajona do tego plastikowego teatrzyka jakim jest ta szkoła. Ma dużo przyjaciół, mówi płynnie po niemiecku, i kiedy rozmawiałam z nią na ten sam temat około tydzień później, szczerze mi odpowiedziała, że to Niemcy są jej domem. Powiedziała, że trochę przesadziła z tą Portugalią, i że nie chciałaby zmienić szkoły bo tęskniłaby za koleżankami i Frankfurtem.

Moim domem jest Polska, bo spędziłam tam 12 lat. Ale co z tymi osobami, które mimo bycia Francuzami, Włochami, lub jakimikolwiek cudzoziemcami, spędzili całe życie w Niemczech?

Sunday, November 22, 2015

efektywne zarządzanie czasem

Gdybym miała robić top 10 rzeczy, których nie umiem robić, to pewnie bym odłożyła to na później.

Nie umiem zarządzać czasem. Absolutnie. Kiedy to piszę, przez moją głowę przetaczają się myśli mówiące "wstań o piątej. napisz coś porządnego. albo wstań i książkę poczytaj, przecież to też miałaś zrobić. matematyki się poucz, czy coś. ale to jutro. teraz spać. s p a ć. spać."

Robię wszystko bardzo chaotycznie, co jest dość dziwne, zważając na to, jak radziłam sobie z organizacją w zeszłym roku, nawet z przedmiotami, których nie chciałam kontynuować. Jakoś umiałam spędzać godziny jak zaplanowałam, a mamy prawie grudzień. Rada dla reszty świata - nie popełniajcie moich błędów.

Jak?
- wyłączcie komputer
- używajcie zegarka do czegoś innego niż sprawdzanie ile czasu macie do tego, żeby iść spać
- używajcie kalendarza jak Dorośli Ludzie™
- planujcie sobie małe rzeczy i rozbijajcie czas na mniejsze części (przecież wiecie, że to coś co będziecie robić w listopadzie za rok nie jest ważne aż do tydzień przed (ps. jest ważne już teraz))
- planując coś od 17 do 19, lepiej zróbcie to w tych godzinach, bo inaczej nie zrobicie tego w ogóle
- pamiętajcie, że jeśli obiecacie sobie, że wstaniecie o piątej, żeby coś zrobić, to nie wstaniecie
- zabierajcie ze sobą książkę/zeszyt/cokolwiek zawsze jak wychodzicie z domu
- róbcie ładne notatki
- deadline to deadline, nie przekraczajcie ich bo przestają być jakąkolwiek motywacją

Mam wrażenie że napisałam to bardziej dla siebie, niż dla was. Co nie zmienia faktu, że może być dość przydatne.

Dobranoc,
Carrie

Allan

Siedzę na kanapie z laptopem, a mój pies liże mnie po łokciu. Ta sytuacja powtarza się często, za często. Nie chodzi mi o to, że pies mnie liże po łokciu, ani o laptopa. Chodzi mi o bezczynne siedzenie na kanapie. Mam do zrobienia tysiąc innych rzeczy, a zamiast tego nie robię prawie nic. Prawie- w końcu piszę posta na bloga. Od dokładnie 2 miesięcy nie napisałam tutaj nic. Cóż, wbrew pozorom nie próżnowałam, byłam tu cały czas, trochę jak widmo, duch albo sekretny admin. Zrobiłam całą zakładkę "Autorzy". Siedziałam przez około półtorej godziny i edytowałam każdy post by dodać etykiety i stworzyć wymarzone zakładki dla pani P. Sama się na to zgłosiłam, więc nie mam prawa narzekać, ale jednak zamiast robić wtedy te zakładki powinnam była pisać wypracowanie. I tak oto koło prokrastynacji się zatacza.

Naja

Saturday, November 21, 2015

Koncert


W czwartek wieczorem byłem na koncercie szkolnym, na którym występowały dzieci z naszej szkoły i ze szkoły w Anglii. Najpierw grała orkiestra, a potem śpiewał chór. Było dużo ludzi, bo przyszli rodzice tych dzieci co występowały i inni słuchacze. Występy orkiestry były fajne, ponieważ  ładnie grali na wielu instrumentach . Bardzo podobały mi się też występy chóru, ponieważ dzieci ładnie śpiewały. Musiały pewnie dużo ćwiczyć w domu i szkole. Podobały mi się też występy zespołów, które grały rokową muzykę. Rock jest moim ulubionym rodzajem muzyki. Moimi ulubionymi zespołami są: Queen, Alice Cooper i Ray Parker JR. Po połowie koncertu musieliśmy wrócić do domu, bo mój brat źle się poczuł.

Klub laserowy we Frankfurcie


W październiku poszedłem na przyjęcie kolegi do klubu laserowego  . Jak dotarłem na miejsce to byli już wszyscy goście i poszliśmy się strzelać laserami. Biegaliśmy w ciemnościach, żeby widzieć lasery. Były dwie drużyny zielona i niebieska. Musieliśmy trafić jak najwięcej ludzi z przeciwnej drużyny, ale nie można było strzelać kiedy czyjaś kamizelka była czerwona.
Graliśmy pięć rund tej gry. W przerwie coś zjadłem i się napiłem. Jak skończyły się wszystkie rundy to zrobiliśmy sobie zdjęcie w tych kamizelkach. Strasznie mi się tam podobało. Niestety ta gra była krótka, ale za to bardzo ciekawa. Mógłbym w to grać w nieskończoność,  to jest miejsce, do którego chciałbym wrócić. Myślę, że to przyjęcie było bardzo fajne, chyba w przyszłym roku urządzę tam urodziny.

Sunday, November 15, 2015

Coloria

Wczoraj byłam na urodzinach koleżanki w Colorii. Byłam tam już wiele razy i obchodziłam tam też moje siódme urodziny. Dla  tych, którzy nie znają Colorii: to jest miejsce, w którym można malować figurki gliniane - to jest prawdziwa frajda! Później naczynia wkłada się do pieca, gdzie są wypiekane w bardzo wysokiej temperaturze. To jest niezbędne, aby farba się utrwaliła, a naczynia stały się twarde. Dzięki temu można je potem używać.
W Colorii można się bardzo z relaksować i po prostu się o niczym nie myśli, tylko o tym jak ładnie wyjdzie twoja figurka lub naczynie. Tak samo jest w malowaniu, trzeba się tylko za inspirować!
Niedaleko (dwa bloki z Colorii) jest "malschule", gdzie chodziłam przez rok lub dwa "uczyć" się malować. Tam jest tak samo fajnie jak w Colorii.

Adres: Eschersheimer Landstraße 86
            60322 Frankfurt am Main

Numer telefonu: 069-955 097 98
E-mail: info@coloria.de
Strona internetowa: www.coloria.de

Tutaj jest parę naczyń i figurek, które zrobiłam z moją rodziną:



Ale to nie wszystko w poniedziałek wam pokarze co zrobiłam na urodzinach!

Monday, November 9, 2015

Islandiaaa



Witajcie,

Przepraszam że tak długo nie pisałam. Na swoje wytłumaczenie mam jedynie to, że były ferie, ferie czyli podróże a to z kolei oznacza na ogół brak wifi. Ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż warto było. Mam nadzieję, że moja relacja z podróży wynagrodzi Wam dwu-tygodniową nieobecność. Podróż tym razem odbyła sie na Islandię. Tak w skrócie: Islandia to kraj na północy Europy, nie należący do Unii Europejskiej, stolica to Rejkiawik a waluta korona islandzka. Jednak prawdopodobnie to wszystko juz wiecie, jeśli uważaliście na lekcjach geografii ^^ Ja mam zamiar opowiedzieć trochę o moich przeżyciach i odczuciach odnośnie tego państwa. 

Najbardziej oczarowującym atutem Islandii jest różnorodność i piękno jej natury. Leży ona na granicy dwóch płat tektonicznych, euroazjatyckiej i amerykańskiej, i została utworzona z wybuchów pod-oceanicznych wulkanów, co nadaje jej wręcz baśniowy wygląd. Przejeżdżając z północy na południe można zobaczyć tak drastyczną zmianę otoczenia, że ma się wrażenie jakby zmieniało się conajmniej kontynent. Najpierw naokoło pola lawowe, pokryte mchem, wysuszonym już przez prażące słońce, a za chwile zimny lodowiec spoglądający z góry niczym szklany wierzchołek. Na Islandii można w pełni zobaczyć, jak potężna jest przyroda. Znajduje się tam największy wodospad w Europie, który daje znać o swoim istnieniu szumem słyszalnym nawet parę kilometrów dalej, jak i bryzą unoszącą się nad nim, na której malują się tęcze. Kraj może pochwalić się również gejzerem, "Maselnicą", wytryskującym wodę z ziemi co 10 minut, na wysokość 30 metrów. Jedną z głównych atrakcji jest także kąpiel w Blue Lagoonie, gorących źródłach przepływających przez kamienie wulkaniczne. Przy zimnym morzu z kolei można zobaczyć czarną plażę, normalną, a jednak magiczną przez piasek o kolorze węgla. Ale chyba najbardziej imponującym i nadzwyczajnym obrazem są wszechobecne wulkany. W którą stronę nie spojrzeć, można być pewnym iż jedna z gór to przykryty śniegiem, wygasły (lub nie) wulkan. Odejmuje to jednak ich potędze, szczególne że na ich zboczach często pasą się owce. Owce. Na ogół, jeśli widzi się zaśnieżoną polanę, trzeba się upewnić, czy nie patrzy się na stado owiec. Zdążają sie jednak czarne owce, co psuje kamuflaż białym. Owce te są jak plaga, rządzą całą wyspą i wtykają nos w każdy kąt. W sklepach można znaleźć swetry z wełny, rękawiczki z wełny, nawet mydło pokryte wełną, a w restauracjach serwuje się pieczoną lub marynowaną jagnięcinę. Można przypuścić, iż owiec jest więcej niż ludzi.

Mimo, że rzeczywiście jest ich dosyć mało, Islandia jest zamieszkana przez przedstawicieli gatunku ludzkiego. Islandczycy są bardzo przyjaznymi ludźmi, trochę wycofanymi wobec turystów, ale jednak widać u nich chęć utrzymania pozytywnych stosunków z innymi. Najbardziej zdumiewająca jest ich znajomość angielskiego. Po przejechaniu całej wyspy wszerz i wzdłuż, spotkałam się z jedynie jedną osobą, 60-letnią kobietą z wioski, która nie mówiła po angielsku na poziomie B1 (wciąż potrafiła prowadzić z nami rozmowę na dość dobrym poziomie). Reszta spotkanych przez nas osób mówiła według naszych standardów jak uczeń L2 angielskiego ^^ Często był u nich wyczuwalny także dość wyraźny akcent, amerykański lub brytyjski. Jest to spowodowane głownie tym, że stacjonowały u nich wojska z tych krajów , ale rownież dlatego że wszędzie dostępna jest angielska telewizja. W każdym razie, ich znajomość języków obcych i przyjacielskie nastawienie ułatwia o wiele wizytę turystom.

Islandia jest niesamowitym, przepięknym, wręcz idealnym krajem, nie zrozumcie mnie źle. Jednak nie wyobrażam sobie przeprowadzenie się tam na stałe. Dlaczego? Cierpię na chorobę dwudziestego pierwszego wieku, uzależnienia od bodźców i atrakcji. Na wyspie, gdzie ilość mieszkańców wynosi mniej niż we Frankfurcie, a przeciętne miasto (wioska) ma *prawie* trzystu, wszędzie jest aż za dużo miejsca. Nie ma centr handlowych albo kin, chyba że w stolicy. Nie wyobrażam sobie również mieszkania na relatywnie małej wyspie, gdzie nie można od niechcenia pojechać do innego kraju. Byłoby to dla mnie po jakimś czasie po prostu męczące psychicznie. 
 
Jednakże, wizyta na Islandii była przeżyciem, które mogę nazwać przełomowym. Dopiero tam mogłam naprawdę zobaczyć, jak wygląda miejsce, w którym ludzie podporządkowują się przyrodzie, a nie odwrotnie. Tam poznałam siłę natury, pokazującą się w postaci wodospadów, wulkanów i gejzerów. Tam odkryłam, jak to jest widzieć horyzont, ze wszystkich stron, a jednocześnie jeździć po stromych górach.  Cudownie było prawdziwie wypocząć, zapomnieć o wszystkim i napawać się pięknem natury. Jeżeli czytaliście Tolkiena, wyobraźcie sobie Shire, Rivendell a nawet Mordor. Wszystkie te krainy można zobaczyć, dotknąć, na Islandii. Więc jeśli jeszcze tam nie byliście, a macie szansę się wybrać, gorąco polecam! 

Smartie

PS: Poniżej kilka zdjęć :)

Czarna plaża, ja


Kra, pływająca po jeziorze, po lewej autostrada (absurd!)


Krater wulkaniczny wypełniony wodą, wciąż ja


Styl dwóch płyt kontynentalnych, znowu ja



Sunday, November 8, 2015

Postawa Britney w 2007 a reszta świata teraz na przykładzie własnym

Zgoliłam głowę.

W zasadzie to nie głowę, ale jej fragment, idealnie tak, aby nie było widać na co dzień.

Doza ekscentryczności na jaką mogę sobie pozwolić w moim obecnym życiu, opierającym się na czekaniu, aby przyszłość nadeszła.

Bo przecież nie mogę włosów ściąć całkiem, to już było, wszyscy widzieli, wszyscy pamiętają. Nie przefarbuję na kolor naturalny, stare i oklepane, na nienaturalny nie mogę, bo nie chcę podpaść w tej szkole. No i wszyscy odradzają, od matki po fryzjerów. Na dodatek jak to będzie wyglądało jak dostanę się "na dobry uniwersytet". No nie wypada no.

Może w mojej przeszłości za bardzo skupiłam się na rozwoju wewnętrznym, aby wiedzieć w jaki sposób mogę wyrazić swoją osobowość włosami. Ale w ten sposób pozbyłam się chyba także takiej potrzeby. Nie wiem czy gdyby dano mi całkowitą wolność wyboru w takich tematach, zmieniłabym cokolwiek. Zresztą jak wyraża się ludzkie cechy za pomocą tylko i wyłącznie wyglądu zewnętrznego?

PRZYKŁADOWA KARTA DOBORU CECH DO WYGLĄDU
włos długi - rozmowność
włos krótki - umiejętność analizy ludzkich uczuć
włos średni - nieśmiałość
włos blond - impulsywność
włos czarny - determinacja
włos brąż - emocjonalność
włos farbowany - inteligencja
włosa brak - kreatywność

Życie stałoby się o tyle prostsze.

Friday, November 6, 2015

Angry Birds


Angry birds to jest gra o złych świnkach które ukradły ptakom jaja. Trzeba je odzyskać pozbywając się wszystkich świnek na każdym poziomie. Każdy ptak ma inną specjalną umiejętność. Jest 13 różnych ptaków: Red, Stella, Chuck, Matylda , Jay Jake Jim inaczej the blues, Bomb, Bubbles, Hai, potężny orzeł, Willow, Gale ,Terence i Dahlia. Najbardziej podoba mi  się ptak o imieniu  Terence bo on jest strasznie mocny. Bardzo lubię tą grę . Rekomenduję wam żebyście też w tę grę grali lub w inne gry produkcji Rovio.

Lazer Tag


W październiku poszedłem na przyjęcie kolegi w Lazer Tagu. Jak dotarłem na miejsce to byli już wszyscy goście i poszliśmy się strzelać laserami. Biegaliśmy w ciemnościach, żeby widzieć lasery. Były dwie drużyny zielona i niebieska. Musieliśmy trafić jak najwięcej ludzi z przeciwnej drużyny, ale nie można było strzelać kiedy czyjaś kamizelka była czerwona.
Graliśmy pięć rund tej gry. W przerwie coś zjadłem i się napiłem. Jak skończyły się wszystkie rundy to zrobiliśmy sobie zdjęcie w tych kamizelkach. Strasznie mi się tam podobało. Niestety ta gra była krótka, ale za to bardzo ciekawa. Mógłbym w to grać w nieskończoność,  to jest miejsce, do którego chciałbym wrócić. Myślę, że to przyjęcie było bardzo fajne, chyba w przyszłym roku urządzę tam urodziny.

Thursday, November 5, 2015

Ferie Ferie i po Feriach

Ferie, Ferie i po Feriach
W ferie wyjechałem do Dani ponieważ moja ciocia musiała sie hajtnąć z moim nowym wujkiem.
Jechaliśmy autem aż do portu w Esbjerg w Dani, w Esbjergu wzieliśmy prom do wyspy Fano.
Tam byliśmy w domku. Następnego dnia wyszlismy na plażę. wiało jak nie wiem co.
Następnego dnia jechalismy na ślub mojej cioci z wujkiem, ja kamerowałem, tata i mama byli świadkami, babcia trzymała małą Lucie. Potem pojechaliśmy na plażę spróbować wypuścić lampiony. Skończyło się pościgiem za nimi. Ostatniego dnia sie pożegnaliśmy sie z wujkiem, ciocią i Lucią. Wzieliśmy babcie i pojechaliśmy do domu. Tak się kończą moje tygodniowe ferie

Monday, November 2, 2015

Przestawianie czasu

Tydzień temu wszyscy przestawiliśmy czas na naszych zegarach. Na szczęście w telefonach i laptopach przestawia się automatycznie. Czynność tą powtarzamy dwa razy do roku, w ostatnią niedzielę października i ostatnią niedzielę marca. Ja osobiście bym tego nawet i nie zauważyła jeśli by moi rodzice o tym nie mówili. Nikt nie wie dlaczego przestawiamy czas, chociaż było kiedyś takie wyjaśnienie, że przestawiamy czas po to żeby używać mniej światła elektrycznego. Nie ma to jednak żadnego sensu ponieważ jeśli rano jest wcześniej jasno, to po południu jest wcześniej ciemno i wychodzi na to samo. Tak więc jest to sprawa bardzo tajemnicza. Na przykład w Rosji niedawno przestali przestawiać czas, a w Parlamencie Europejskim podobno o tym debatują. Ale o czym tu debatować? Czy można tak naprawdę przestawić czas...? ;P

Sunday, November 1, 2015

HALLOWEEN🎃

Wczoraj był HALLOWEEN i ja i moja najlepsz koleżanka przebrałyśmy się i chodziliśmy (była też jej siostra i jej koleżanka i jeden chłopiec z sąsiedzkiej rodziny) do domów i pytaliśmy o cukierki.
Ja dostałam najwięcej ze wszystkich! Było tak fajnie ja się przebrałem jako "zamaskowaną divę", Natalie (moja najlepsza koleżanka) jako królowa serc (z Alicji w krainy czarów), jej siostra czarny łabiędz jej koleżanka vampirem a chłopiec niewiem pewno jakiś potwór

                               

Saturday, October 31, 2015

Całodniowe podróże

Zawsze starałam się iść po linii najmniejszego oporu. Robić minimalną ilość pracy, wydać minimalną ilość pieniędzy i spędzić jak najmniej czasu nad jednym tematem. Jednak to połączenie nie zawsze jest chciane i nie zawsze możliwe. Jako dziecko XXI wieku zawsze oczekuje, że podróże powinny być szybkie. Kiedy przedstawiano mi alternatywę pojechania gdzieś samochodem, pociągiem autobusem lub samolotem często zakładałam, że samolot jest najlepszy bo najszybszy. I to koniecznie bez przesiadek. Nie wiem jak do tego doszło.
Wczorajsza podróż zajęła mi prawie cały dzień. Pakowanie o poranku, dwie godziny w samochodzie, dwie godziny na lotnisku, trzy kwadranse w samolocie, pięć na innym lotnisku, półtorej godziny w kolejnym samolocie, czekanie na bagaż i powrót do domu taksówką. Było cudownie. Cała podróż nie była męcząca, za długa czy za skomplikowana. Mogłam płynnie przejść z jednego miejsca do drugiego, powoli godząc się z rzeczywistością: było, minęło.

Wednesday, October 28, 2015

Avatar

Witaj internecie,
Dużo sie ostatnio zastanawiałam nad podróżami: nad ich rodzajami, celami, i w ogóle nad całą ideą toposu podróży. Pisze momentalnie prace o Odysie i Hobbicie więc sporo tez na ten temat czytałam (tak przy okazji jakby ktoś miał jakieś pomysły co do mojej pracy, przemyślenia, opinie na ten temat proszę pisać!!!).

Chciałam przyjrzeć sie bliżej niespotykanej uniwersalności pewnej absolutnie genialnej... Kreskówki. Tak, wiem, hahaha co ona wygaduje? Kreskówki? Jak kreskówka może nawiązywać do archetypów takich jak Odys, czy literaturze tak wielkiej jak ta Tolkiena (Hobbit czy Wladca Pierścienia)? Otóż może! Szczerze sama sie dziwie, ale moja niezawodząca znajomość wszystkich odcinków i historii każdego z bohaterów, przeciwstawiona z wieloletnim uczęszczaniem na lekcje Pani Agnieszki to potwierdzają! Kreskówka o której mowa to Avatar Legenda Aanga (jak ktoś niezna to POLECAM JEST GENIALNA!)

Pisze właśnie o Odyseuszu wiec weźmy jego przykład: załóżmy, że wędrówka Odysa wpasowywuje sie (bo tak w większości jest) w schemat dom +, świat -. Zatem mieści sie tu tułaczka, wygnanie, przymusowa ucieczka, a nade wszystko  wola powrotu do opuszczonego w konieczności domu. Chęć powrotu do dawnej rzeczywistości stanowi tu podstawowy cel. Spójrzmy teraz głębiej w postać Księcia Zuko z pierwszych dwóch ksiąg cyklu o Avatarze. On, podobnie do Odyseusza, także jest ofiarą swojego fatum, podczas wojny zostaje wygnany z ojczystego Narodu Ognia przez okrutnego Ojca za przerwanie generałowi narodu podczas ważnej narady wojennej. Warunkiem wygnania i jedynym sposobem na odzyskanie utraconego honoru jest zabicie nowego Avatara. Tak zaczyna sie kilkuletnia tułaczka oraz walka o utracony honor księcia, który za wszelka cenę pragnie powrotu do ojczyzny.

Wednesday, October 21, 2015

27 powodów dla których lubię Jesień!


 karmelowe, cynamonowe jabłka
 HALLOWEEN
 kolorowe liście
 ciepłe skarpetki, wełniane szaliki i czapki
 gorące ciepłe napoje
 grube kocyki
 wiewiórki i żołędzie
 ciepła kąpiel
 długie spacery po parku 
 deszcz
 pluskanie w kałużach 
 UGGsy
 Chai Tea Latte ze Starbucks. Spróbowałam zrobić taką herbatę w domu. To takie łatwe!

    • zaparz herbatę Chai Tea
    • dodaj brązowy cukier (i cynamon według smaku)
    • wlej mleko
    • GOTOWE! 4 euro w kieszeni.
 moda (na ulicach dominują bordowe, zielone, szare kolory)
 rozpoczęcie szkoły
 jesienne przekąski (ciasto jabłkowe z cynamonem, zupa dyniowa, pieczone jabłka nadziewane twarogiem i rodzynkami)
 rześkie powietrze, deszczowa i wietrzna pogoda
 gorąca czekolada. Moja rada - z cynamonem będzie smakować bardziej jesiennie
 zapach
 więcej czasu z rodziną
 gry planszowe
 usiąść wygodnie i zobacz film
 robić ludziki z kasztanów i patyczków 
 świeczki o zapachu ciasteczek
 czytanie książek
 słodkie kapcie
 bawić się w górce liści


Monday, October 19, 2015

8 znaków, które pokazują, że zbliża się jesień

1. Moja siostra Ania znowu zmieniła hobby
2. Mój tata wreszcie nauczył się ile mam lat (moje urodziny są w listopadzie)
3. Ania często wraca do domu z treningu piłki nożnej z mokrą głową
4. Zachciało mi się soku ananasowego
5. Wiewiórki coraz częściej biegają po naszym tarasie z orzechami sąsiadów
6. W wielu domach rozbrzmiewają próby francuskich piosenkek przed ze voiss
7. Mój tata za kierownicą śpiewa piosenkę o staruszku i jesieni
8. Jabłka smakują jak jabłka, a pomidory jak trawa


A co Wy robicie jak się zbliża jesień?


O Czasie

Scarcity czyli niedobór, ponieważ nigdy nie mamy nieograniczonej ilości czegokolwiek. Zawsze brakuje ludziom czasu, pieniędzy, energii, pomysłów, jedzenia, wolności, bliskości, bezpieczeństwa, pewności, wiary w siebie, zaufania... Żyjemy spragnieni, ciągle czując braki, pragnąc więcej. Jednak mamy tylko tyle i musimy podjąć decyzje - co z naszym 'tyle' zrobić. 

Monday, October 12, 2015

Co za mecz, co za emocje

Cześć ^^

Jakoś dawno nie pisałam, ale to w sumie nawet dobrze, bo nic ciekawego się u mnie nie działo. Szkoła, szkoła i szkoła (pani Połońskiej pewnie w tym momencie dech zaparło ze zdziwienia). Proszę Pani, to prawda, czytanie w bibliotece opisała już Lilla a o konkursie przed wynikami nie chcę nic mówić. 
W związku z tym zamierzam podzielić z Wami czymś co stało się dopiero wczoraj i  nie tylko wywarło wielki wpływ na moje życie, ale mam nadzieję że też na Wasze. Wydarzenie roku. A mianowicie, chcę Wam trochę opowiedzieć o meczu Polska - Irlandia.
W tym momencie każdy kto oglądał i nie chce sobie już przypominać tych pięknych chwil (!)  lub też pozostaje zupełnie obojętny (!!!) może przestać czytać (chyba że chcecie sobie trochę pokrytykować mój styl pisania :P).
Przejdźmy do meczu.
Dzień jak codzień, pozornie ładna lecz zimna niedziela, wracam od Lilli i biorę się za matmę. Co jakiś czas przeglądam fejsbuka, nawet zaglądam na bloga, może będzie coś nowego. Nie ma. Tak mijają minuty, godzina aż w końcu dochodzi pora kolacji. W trakcie jedzenia pysznej sałatki ziemniaczanej (dzięki, Tato!) moja rodzina dostaje oświecenia. Przecież dziś mecz! Od razu zaczyna się szukanie w internecie jakichś transmisji, przecież Niemcy, nasi rywale z grupy, nie będą sobie zawracali głowy meczem Polaków, sami grają z Gruzją. Transmisja znaleziona, słaba jakość, ale jest. Wszyscy, nawet pies, siadamy na sofie i zaczyna się oglądanie. Stosownie byłoby dodać, iż Mikuś to nikt inny jak seter irlandzki, a mimo to kibicował nam, więc żeby mi tu nie było, żeśmy nie patrioci. Nagle gwizdek i już, piłka w ruchu. Pierwsze dziesięć minut mija. Potem jedenasta, dwunasta, gol! Krychowiak pięknie trafia w lewe dolne okienko. Dzieje się to tak szybko, że ja ledwo się orientuję, co dopiero bramkarz Zielonych. 
Niestety, jak wszystko co dobre, przewaga nie trwa długo. Parę minut później Michał Pazdan kopie niczym istny karateka w piłkę, trafiając tym samym zawodnika drużyny przeciwnej, ale to już mniej istotne. Jednak sędzia nie podziela mojej opinii, i mylnie uważając iż owa sytuacja zdarzyła się w polu karnym przyznaje Irlandczykom rzut karny. I co? I
1-1. A już się cieszyliśmy wygraną. 
W dwudziestej minucie odbywa się zamach na naszego mistrza Roberta Lewandowskiego, autorstwa John'a O'Shea. Za to oczywiście zostaje ukarany żółtą kartką, ale szkoda została wyrządzona. Robert nie może się skoncentrować, aż do czterdziestej drugiej minuty, w której po asyście Mączyńskiego strzela gola główką z odległości 11 metrów, ku rozpaczy bramkarza Darrena Randolpha. 2-1.
Potem już tylko żółte kartki, jedna czerwona dla O'Shea'a. I tak w 94 minucie kończy się mecz, a Polska po raz piąty bierze udział w Mistrzostwach Europy, wychodząc z grupy na drugim miejscu.
Przyznaję, rywale byli dobrzy. Bardzo dobrzy, nawet. Do samego końca kibice pozostawali w pełnym napięciu, gdyż przeciwnicy mocno na nas naciskali i Polacy byli pod ciągłą presją. Ja osobiście w niektórych momentach po prostu zamykałam oczy i modliłam się o utrzymanie przewagi. Udało się.
Niestety, Lewandowski, o którym ostatnio jest bardzo głośno na internetach, oskarżony został o ciągle "nurkowanie", czyli pozorowanie fauli. Rzeczywiście, być może nie każdy jego upadek miał śmiertelne skutki, ale moim zdaniem odrobina aktorstwa nie zaszkodzi, dopóki  sędzia nie zauważa ;)
W każdym razie, mam nadzieje że jeśli oglądaliście mecz mój wpis pozwolił Wam przeżyć na nowo te emocje, a jeśli nie to że wyobraziliście sobie, jak to było.

Ściskam i pozdrawiam drogich Rodaków ^^

Smartie 

Sunday, October 11, 2015

Moje dwa wspaniałe weekendy

Moje dwa wspaniałe weekendy







Weekend 1

Pojechaliśmy na międzynarodową wystawę samochodową i widzieliśmy BARDZO DUŻO samochodów i było tak fajnie. Widzieliśmy: seat, BMW, audi, infinity, jeep, land rover, mini, fiat,...itd.  Ale nie było volvo a mój tata strasznie chciał zobaczyć volvo XC90 (najnowszy). Robiliśmy dużo zdjęć i na końcu była dyskoteka (na wystawie audi) i śmieszny ludzik przebrany za żabę tańczył z nami. Po tym dniu wiedziałam, że następnego dnia będzie szkoła.

Weekend 2

W następny weekend pojechaliśmy do Kolonii żeby wyrobić nowe paszporty. Potem poszliśmy do burgerii na smaczne burgery (pycha) z rabarbarową lemoniadą. Następnie poszliśmy do muzeum czekolady na deser, smaczne czekoladowe ciasta.

Następnego dnia zostałam zaproszona na urodziny mojej koleżanki w „kletterpark”. Było nieźle i wysoko, ale fajnie.
Później tego dnia pojechaliśmy rowerami do miasta żeby zobaczyć koncert Sary Connor. Ładnie śpiewała!
Zaczął się tydzień szkoły ale to nie byłoby interesujące, gdyby dzisiaj ja i moja najlepsza koleżanka (Natalie) nie pstryknęłyśmy sobie małego selfie.  
Samochód przyszłości (samochód: infinity)
Deser w muzeum czekolady     
Ogólnie było fajne dwa tygodnie



Saturday, October 10, 2015

Alicante

Witaj Internecie,
Wybczcie, że tak dlugo nie pisałam. Szperałam dzisiaj w laptopie i znalazłam to: troche starszej daty ale mam nadzieję, że miło się będzie czytać.

Alicante to miasto turystyczne na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii; plaże, słońce, hotele, turyści... takie miasto, do którego można pojechać na wakacje na tydzień, może dwa, poopalać się, pozwiedzać, popływać i wrócić spowrotem do szarej, zimnej rzeczywitsości. Ale co gdyby się w takim miejscu zatrzymać na troszkę dłużej? Zamieszkać, pochodzić do szkoły, pracy? Poznać je z trochę innej perspektywy; nie zabytków a ludzi? Co gdyby to ono stało się naszą rzeczywistością? Takie na ogół turystyczne miasto może skrywać wiele tajemnic.

Powiem tak, różnice między narodem Niemieckim a Hiszpańskim są ogromne: hiszpanie są duuużo bardziej zrelaksowani, chaotyczni i emocjonalni (taka atmosfera musi się jednak podobać bo znam wiele osób którym nie sprawiała by ona takiej frajdy jak mnie) ale przedewszystkim są bardzo otwarci co chyba najbardziej mnie zaskoczyło. N.p. w Niemczech jeśli znajdujesz się wsród nowo poznanych ludzi ciężko jest nawiązać z kimś kontakt bo wszyscy zachowują do siebie stosunkowo spory dystans. Z Hiszpanami tak nie ma; poznasz kogoś i za godzinę będziecie rozmawiać jak starzy dobrzy przyjaciele (amigos). Tak, niby się tego spodziewałam, dużo osób mi o tym mówiło i bywałam juz w takich 'turystycznych miejscowościach' w Hiszpani ale (tutaj można mi zaufać) podróżując jako 'turysta' bardzo ciężko się o tym przekonać na własnej skórze.

Ponieważ podczas mojej trzytygodniowej wizyty w Alicante kręciłam się głównie w kręgach międzynarodowych; mieszkałam u Niemieckiej rodziny i chodziłam do europejskiej szkoły, na początku nie miałam dużego kontaktu z Hiszpanami. Dopiero po mniej więcej tygodniu postanowiłam coś zmienić. W domu trenuje lekką atletykę i dlatego, że latem zbliżają się mistrzostwa Niemiec nie chciałam wyjść z formy, postanowiłam poszukać jakiejś drużyny lekkoatletycznej tam. Zapytałam więc nauczyciela WFu, który polecił mi (a raczej powiedział że jest on jedynym klubem lekkoatletycznym w mieście) klub 'Atletismo Alicante'. Już w następny wtorek poszłam więc wypróbować znalezisko. Wiedzialam, ze bede musiala przejsc przez proces przedstawiania sie i zrobienia pozytywnego pierwszego wrazenia, zwrocenia na siebie uwagi. Wiec, w samochodzie przerabialam sobie kilka razy scenariusz po españolsku. Zanim zdążylam przywitac sie z trenerem i wyglosic trenowane przedtem przedstawienie, dobiegly do mnie dwie osoby; dziewczyna i chłopak, Azul i Lucas "Hola, soy Lucas." "My name is Blue!" "Como te llamas?" "Nos han dicho que tu estas la nueva del intercambio. De que pais eres?" "Si necesitas alguna ayuda o tienes una pregunta...".

Musze przyznac na poczatku bylam w mocnym szoku. Kto ja? To do mnie? Napewno? Kiedy zaczelam treningi w niemczech minelo kilka ladnych tygodni zani ktokolwiek zaczal sie do mnie tak naprawde odzywac, myslalam ze tu bedzie podobnie. Bardzo sie jednak mylilam bo juz po godzinie treningu Azul i Lucas stali sie moimi najlepszymi przyjaciolmi w Alicante i mimo przeszkod jezykowych rozmawialismy jakbysmy znali sie od zawsze (troche po hiszpansku, troche po angielsku, troche po wlosku (Azul byla w polowie wloszka) i troche na migi). Zapomnialam o tym ze ja nie mowie po hiszpansku a oni zapomnieli, ze nie mowia po angielsku. Nie mialo to zadnego znaczenia. Od tego czasu staralam sie jak najczesciej chodzic na treningi. Tam uczylam sie najwiecej i o hiszpanach, i o hiszpani, i samego hiszpanskiego. Do tej pory mam kontakt z Azul i Lucasem a jesli kiedykolwiek znajde sie w Alicante, mam u nich dom. Tak samo jak oni u mnie :) dziala zasada "Mi casa es tu casa Amiga!".

Bo wlasnie tacy sa hiszpanie: otwarci, emocjonalni, smiali i troche szaleni. Mysle, ze bardzo duzo sie od nich nauczylam.

Dziekuje,
Wawavatarasta


Friday, October 9, 2015

Harry Potter i insygnia śmierci



To jest bardzo fajna książka przygodowa autora J. K. Rowling. Właśnie ją skończyłem czytać w języku angielskim i rekomenduję wam żebyście ją przeczytali.  To była ostania czyli siódma książka z serii  Harrego Pottera. W tej części Harry w końcu pokonał Lorda Voldemorta używając magii zabijającej.  A potem Harry się ożenił z Giny i miał dwoje dzieci chłopca i dziewczynkę . Ron ożenił się z Hermioną. Ta część była najlepsza ze wszystkich bo wreszcie zakończył się pojedynek między Harrym a Lordem Voldemortem.

Tuesday, October 6, 2015

this house believes teachers should be replaced by artificial intelligence by 2020

Czy zastąpienie nauczycieli sztuczną inteligencją byłoby dobrym pomysłem?
Czy reality shows są bezwartościowe?
Czy facebook powinien zostać zdelegalizowany?

Nie mamy na te pytania odpowiedzi. Ale od teraz mamy możliwość przedyskutowania ich wspólnie.

Od 20 października startujemy znowu - klub debat będzie działał, ze mną i Weroniką jako organizatorkami, panią Połońską i panem Estevesem jako nadzorcami, i ciałem uczniowskim jako uczestnikami.

Spotkania będą odbywać się w każdy trzeci wtorek miesiąca, od 15:10 do 16:50, debatujemy wyłącznie w języku angielskim.

Przychodźcie tłumnie, przynieście ze sobą znajomych i przyjaciół, nie zapomnijcie pomyśleć chwilę nad tematem debaty.

Do zobaczenia!
Keri

Monday, October 5, 2015

Czytanie w bibliotece

Kilka dni temu byłam ze Smartie na czytaniu w bibliotece. Pani P zaprosiłą dzieci z przedszkola żeby posłuchały jak czytamy im po Polsku. To już drugie nasze czytanie. Poprzednio tematem była 'przyjaźń'. Tym razem, nasz repertuar składał się z trzech bajek o krasnoludkach. Pierwsza była o skrzacie który nie miał imienia, z książki "Poczytaj mi mamo". Druga była o krasnalu Hałabale. Trzecia nie była opowiadaniem, lecz wierszykiem który Pani P znalazła na internecie. Bardzo lubię chodzić do biblioteki i czytać tym dzieciom i cieszę się, że w następnym semestrze znowu ze Smartie pójdziemy im poczytać. 

Słyszałam, że Wy też pójdziecie do biblioteki czytać, więc pewnie zastanawiacie się jak to jest. Za pierwszym razem Smartie i ja strasznie się denerwowałyśmy, zrestą zupełnie niepotrzebnie. Za drugim razem wręcz się cieszyłyśmy ponownym spotkaniem z dziećmi! Naprawdę, są taaaakie urocze!!! Za każdym razem przygotowałyśmy im (z pomocą Pani P) jakieś 'nagrody' np. żelki, wycinanki albo kolorowanki. Oczywiście musiały najpierw odpowiedzieć na pytania związane z bakjami które im przeczytałyśmy. Jak dzieci się nie słuchają albo zaczynają się nudzić, trzeba na chwilę przestać czytać i zadać jakieś pytanie albo powtórzyć jakąś rymowankę. Można im też opowiedzieć o tym, że na przykład po drodze do biblioteki spotkałyśmy krasnoludka który nam coś dał żeby dzieciom przekazać, i one w to uwierzą! Po czytaniu jeśli się ma czas, można zostać z dziećmi i się z nimi pobawić na 'elemencie' albo cicho z nimi pośpiewać piosenki, bo się przecież jest w bibliotece;)

Ogólnie, same przyjemności, cieszę się, że też będziecie mogli czytać tym dzieciom. 





Thursday, October 1, 2015

Świat "Lockerów"

Wszystko się zmienia ponieważ dziewczyny dorastają. Kiedy są małe, bawią się lalkami urządzają dla nich domki, a kiedy idą do gimnazjum zaczyna się zupełnie inna zabawa.
     Są nowe przyjaźnie, nowe problemy i mnóstwo ciekawych rzeczy w szkole. W Ameryce największym szaleństwem na początku roku szkolnego dla uczniów klas szóstych jest urządzanie “lockerów`` czyli szafek. To szaleństwo dotyka tylko dziewczyn, chłopaki jakby nie rozumieją tematu.
     W sklepach, w sieci, znajdziecie dosłownie wszysko co można sobie wymarzyć by “ locker” stał się naszym małym domkiem, królestwem. Może to wygladać np. tak: na suficie szafki wieszamy kolorowy, najlepiej kryształowy żyrandol, ściany obklejamy papierem przypominającym tapetę, czyli znowu jak w domu. Na podłodze kładziemy puszysty dywanik, na nim stawiamy półeczkę na zeszyty i książki. Na ścianach” lockera” wieszamy ozdobne pojemniki na rzeczy do pisania, ale i gumy do żucia lub telefon, lusterko czasem szminkę. Wieszamy też tablice do pisania krótkich informacji, przyczepiamy śmieszne magnesy, wieszaki a wszystko po to żeby w szkole było fajnie, odjazdowo, bo nie chcemy tu tylko się uczyć. A kiedy nadejdzie twój najlepszy dzień w roku, czyli twoje urodziny to możesz być pewien, że twoi przyjaciele nie zapomną i obkleją ci całą szafkę czym się tylko da by świętować razem z tobą.

Hejka! Wasza waszyngtońska Candy